Pamiętacie, podobno robimy remont naszego domu.
Pisze podobno, bo od świąt nic nic nic nie ruszyło, nic się nie dzieje i czekamy na wiosnę jak na zbawienie. Póki co zamęczam Was widokiem mojej kuchni i kwiatków. Sami rozumiecie.
Mój dom składa się z remontu, bałaganu, dzieci i roślin.
Jeszcze rok temu było zupełnie inaczej, przynajmniej z tą ostatnią kwestią, bo bałagan i dzieci mam od zawsze, więc wiecie, ten teges. Do niedawna potrafiłam ususzyć nawet kaktusa.
Dziś podlewam te, które trzeba podlać, zraszam te które należy zraszać, wlewam odżywki i gadam. Gadam do kwiatków. To już gorzej niż gadanie do dzieci, bo dzieci chociaż coś odpowiedzą, a kwiatki, hmm, nie są zbyt rozmowne.
Ale !
Strasznie fajne to nowe hobby moje. Gdybym nie miała dzieci, miałabym tylko bałagan, koty i kwiatki. I mimo, że moja nonkonformistyczna dusza wciąż mi przypomina, że MONSTERA ROŚLINĄ KAŻDEGO HIPSTERA, to ja i tak kwiatki kocham i w dupie mam że jestem modna jak laska w dziurawych dzinsach za dużym tiszircie za sto monet i allstarach na nogach.
Trudno.
Czasem muszę robić to co wszyscy.
Więc podlewam.
Swoją nieremontową depresję leczę też dodatkami do domu, przecenami z Zara.com i moim dywanem.
Dywan jest zajebisty, właśnie Rysiek wylał na niego sos pomidorowy, ale i tak jest zajebisty. Dywan, nie Rysiek. Rysiek chwilowo ma bana.
A dywan wygląda tak:
Dywan jest idealny i taki jak mi się marzył, i uwaga, mimo że przekopałam cały OLX za takowym, ten mój piękniś czekał na mnie w Castoramie, 7 km od domu 😀
Prawda, że jest IDEALNY?
Moi insta przyjaciele już nie mogą go pewnie znieść, ale nie każdy przecież ma Instagram🙂
(A kto nie ma już ma zakładać i mnie obserwować bo tam dzieją się rzeczy niezwykłe 😀 )
Jest tak IDEALNY, że nie wkurza mnie, że ciągle go dzieci przesuwają, bawią się, że to latający dywan, albo że to łóżko. Nie denerwuje się, gdy zdrapuje z niego zaschnięte resztki dżemu i nie płaczę nad rozlanym na niego mlekiem. Zapieram go gdy Rysiek wywali nań litr eko przecieru z pomidorów i naprawdę, naprawdę nie żałuję, że go mam. Nie straszne mi teksty o praktyczności, o dodatkowej robocie i bezsensie takiego dywaniku. Ja go mam, on jest mój, moja stopa po nim stąpa a moja ręka sprząta z niego rzygi Ryśka. I kocham go i już.
A Wam jak się podoba?
Wolicie praktyczne rozwiązania, czy tak jak ja jesteście zawodowymi hardkorami wnętrzarskimi i wali Was praktyczność?: )
Ps.
Trzymajcie kciuki, żeby wiosna była szybko bo tyle mamy do robienia że szok 🙂
Wali mnie praktyczność – w kuchni mam biały dywan ???? I miękko i ciepło pod stopami. A jak dziewczyny siadają na podłodze to nie muszę się drzeć, że im tyłki zmarzną.
W życiu nie widziałam tak czaderskiej, szarej kuchni w różowymi płytkami! 😀 Cudo! Nie dla mnie dywany w kuchni, bo jestem typem, który lubi sobie czasem porzucać pomidorkiem, majonezem albo keczupem na podłogę 😀 Dywan z Castoramy wpasował sie idealnie, ma wszystkie kolory Twojej kuchni.
Pozdrowionka!
Wera
Masz przepiękną kuchnię. Dywan też do pozazdroszczenia 😀
Dywan ma swój urok 😛
Teraz ze względu na psa zrezygnowałam z dywaników w kuchni 🙂 Ale też lubię, ten twój pasuje do kuchni, a diabeł tkwi w szczegółach 🙂
I my czekamy na wiosnę, choć dziś lżej zrobiło mi się na sercu, jak zobaczyłam pierwszą dechę z tych naszych schodów. A dywaniki w kuchni muszę mieć, żeby nie stać bezpośrednio na kaflach. Planując wnętrza ciągle stajemy przed wyborami: funkcjonalność a wygląd. Być może potem będziemy klnąć, ale zdecydowaliśmy się na tą białą podłogę, którą wszyscy nam odradzają.
biała jest bomba i w gole nie jest niepraktyczna znajomi maja z 5 dzieci na pietrze
i jest super, lepiej niz zwykla na salonach.
Dlaczego nie chcesz pisać o kwiatkach? Pisz! 😀 A wiosna dziś jest u mnie 🙂
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Kocham kwiaty <3 Może wzajemna obserwacja ?
Klaudiaonelive Blog<3